poniedziałek, 5 listopada 2007

Nadmiar wrażeń

Ostatnio moje życie obfituje w nadmiar wrażeń: i tych  pozytywnych - zabawnych i tych negatywnych – przerażających. W niedzielę znów mieliśmy nieproszonego gościa. Nasza zmora, z którą ostatnio borykaliśmy się półtorej godziny, powróciła ;) Mam na myśli małego, przebiegłego, szarego intruza! Już zaczynam sobie żartować, że znalazłam przyczynę lgnięcia myszek do naszego domu ;) – Bo to nora ;) Tak kiedyś wyraził się o naszym domu pewien złośliwy człowiek. Oczywiście, stwierdzenie to mija się z prawdą, ale jak wiemy, ludzie zawistni i złośliwi mają to do siebie, że lubią opowiadać bajki wyssane z palca. Z komentarzy moich znajomych wynika, że dużo by dali za taką „norę”. Ale nie o tym chciałam pisać. Głupimi komentarzami po prostu nie trzeba się przejmować – i tak właśnie w tym przypadku zrobiliśmy :)

Intruz nawiedził nas znienacka. Ale muszę zaznaczyć, że nauczeni doświadczeniem, byliśmy już świetnie przygotowani fizycznie do tego wyzwania ;) Tym razem akcja rozegrała się na dolnej kondygnacji domu i zajęła…. 2 minuty ;) Hehe, jak sobie przypomnę całe to zajście, to od razu wybucham śmiechem. Tak mnie to rozbawiło ;) I wyobrażam sobie, jak zabawnie musiało to wyglądać: dorosły facet biegający z mopem za maleńką myszką i dorosła baba krzycząca wniebogłosy i uciekająca w popłochu po schodach, by czym prędzej wydostać się z parteru i dostać się na piętro, skąd bezpiecznie można było obserwować całe zajście ;) Tym razem szczęście nam sprzyjało, bo intruz dostał się na korytarz. Jak tylko go zauważyliśmy, rzuciliśmy się do drzwi: każde pobiegło do tych, które miało najbliżej: ja do drzwi do kuchni, a pan narzeczony do drzwi od salonu :) Dzięki temu odcięliśmy myszce drogę ucieczki. Po czym ja pobiegłam na schody, a szczurołap chwycił mopa i zaczął nim walić po podłodze. No to ja słysząc (a nie widząc) to głośne walenie mopem, zaczęłam się drzeć: „Tylko jej nie zabijaj!” (jeszcze trupa mi w domu brakuje i kolejnego sprzątania ;) Jak się później okazało, narzeczony tylko ją straszył, by wyleciała spod półek na buty :) Otworzyliśmy drzwi wyjściowe i tym oto sposobem, wystraszona na śmierć mysz uciekła na podwórko ;) Żebyście widzieli jak przerabiała łapkami ;) Hihi. Do dziś mam ten obraz przed oczami :) Mam nadzieję, że więcej nie będzie się pchać na krzywy ryj ;) Pewnie piękne szarlotkowe zapaszki ją tu przywiodły :)

Kontynuacja wrażeń nastąpiła w czasie niedzielnej nocy, kiedy to, o 5:30 obudził nas alarm przeciwpożarowy. Ukochany w ułamku sekundy wyskoczył z łóżka niczym z katapulty, co z kolei porządnie wystraszyło mnie.  Ciężko kapująca,  wpółprzytomna wydukałam: „Co się stało?!” Na to ukochany: „Alarm się włączył!” i szybko pobiegł na dół, by sprawdzić, skąd wydobywa się dym. Po dokładnych oględzinach okazało się, że był to fałszywy alarm, nigdzie nie było dymu, ognia… Niczego… Całe szczęście. Ale strachu się najadłam porządnie. Wierzcie mi, że wyrwanie z łóżka, w środku nocy przez tak potworny hałas alarmu nie należy do niczego przyjemnego… Dziwnie się poczułam i bałam się zasnąć... Ale na szczęście udało mi się pospać jeszcze półtorej godziny, bo potem to już trzeba było wstać do pracy :( Ale to już inna historia…

Nie wiem, czemu ten alarm się uruchomił. Mam nadzieję, że to się już nigdy nie powtórzy,  a już szczególnie nie w nocy.  Mam dość takich atrakcji…

14 komentarzy:

  1. Ta mysz lgnie do was jak nie wiem co. Chyba polubiła te zabawy z wami... :) a wy ją tak mopem... a może ona wpadła na ciasto??? Spojrzałaś, czy aby spod futerka nie wyglądała jakaś mała buteleczka o znanej zawartości? :) Ale akcja...Alarmy przeciwpożarowy- dobra rzecz, choć czasem płata figle, wiem z autopsji. Musiałaś się nieźle przestraszyć, to naturalne. Ja zareagowałabym podobnie, a na koniec pewnie bym się popłakała i nakryła głowę kołdrą, zwinąwszy się uprzednio w kłębek tak, żeby sobie wmówić, że jestem bezpieczna. Dziecinne zachowanie, ale tak już mam... i szczerze mówiąc, w takich sytuacjach, boję sie wydorośleć.Pozdrawiam, życzę spokojnej nocy...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to macie przynajmniej wesoło :) choć alarmy o takich godzinach są czyms potwornymPozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku ja pamietam jak kiedys w srodku nocy roleta spadła nam z hukiem na ziemie ja kompletnie nie wiedzialam co sie dzieje, zanim do mnie doszlo to K. juz ja założył. Współczuję myszki, ja jakoś nie moge sobie siebie wyobrazić z myszą w domu, pewnie jak Ty latałabym na górę i krzyczała....Buźka...

    OdpowiedzUsuń
  4. Do takich akcji ze zwierzątkami nadawałby się Promyczek. On latem miał przeboje z różnymi gatunkami i nie chcę wiedzieć, co się z nimi stało. Prawda Promyczku? Nie chcę widzieć hehehe :DJa ma małego chomika, miniaturkę, prezent od P. Tzn wczesniejszy chomik był prezentem od niego ale... ale odszedł a ja psotanowiłam dalej hodować, bo kojarzy mi się z dniem moich urodzin :)) I mój chomiczek jest takim małym oczkiem w głowie, lubię się nim opiekować. A jak wyobrazam sobie Waszego intruza, to ... z zapartym tchem czytałam historię chcac dowiedziec się końca :> i jak dobrze, że nic się myszce nie stało hihihi. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. promyczek83@op.pl6 listopada 2007 11:25

    Hihihihi Taitko ale macie przygody hihihi Te myszki to chyba Was polubiły i to jak:) Chyba poszło pocztą pantoflową, że u Was jest fajowo hihihihihi

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestescie swietnie przygotowani na wszelkie ewentualnosci..hahaha..na myszy (2 minuty to po prsotu swietny wynik), alarmy...macie juz pewnosc, ze w razie czego zahcowacie zimna krew jak nikt inny:). Co do wrednych komentarzy o domku..no tak..chyba pozostawie to bez komentarza tylko sie usmiechne i powiem, ze macie sliczny domek:)

    OdpowiedzUsuń
  7. to złapcie ja i wrzucczie do akwarium :D:D .a może to jej sprawka z tym alarmem?http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście wrażenia niesamowite. Ale tak z mopem na taką maleńką myszkę? A widziałaś Taitko jakie ona ma śliczne czarne oczka, zupełnie jak główki od szpilek. Rozumiem jednak, też bym nie chciała takich nieporoszonych gości. Pozdrawiam serdecznie i życzę, żeby więcej takich alarmów i myszy nie było już u Was :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale przygody macie z myszką :) Dobrze, że tym razem szybko poszło. Gorzej z tym alarmem, ciekawe czemu się włączył... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. ~www.dreamka-w-ameryce.blog.onet.pl6 listopada 2007 20:21

    Hehe, ty naprawde boisz sie myszki malutkiej takiej? Nie . bo padne! PS. Ja tez sie boje. hihihihi:)A z alarmu juz dawno wyjelam baterie - bo mnie wkurzal... dran jeden, ja np. kotlet na patelnie, a ten juz bzyczy... Moj maz do tej pory nie wie, ze alarm na dole pracuje bez bateri8i8:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Eee tam malej ,biednej ,szarej ,glodnej i kochanek myszki sie bac. Co innego gdyby bylo to szczur-hehhehhe. Ja tam myszy sie nie boje, a wiesz kiedys w dziecinstwie jak bylam u babci na wsi to w nocy idac do kibelka nastapilam na cos, okazalo sie ze byla to mysz- hehhehe. Kurcze no jakas niemrawa pewnie bo mi pod nogi wlazla-ehhehhe.A z tym alarmem to jaja, Ja bym padla trupem ze strachu pewnie. W dodatku w nocy, gdy czlowiek lapie 5 sen i na rowne nogi Was stawia-wrrrr.Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzofajnakasia@autograf.pl7 listopada 2007 22:46

    #wow!ja tez sie boje myszy, a po za tym pajakow, wezy, dzdzownic, jaszczurek i slimakow....brrrrr

    OdpowiedzUsuń
  13. zanzarina@buziaczek.pl8 listopada 2007 11:15

    Nie zazdroszczę... trzymam kciuki, żeby już Was żaden intruz nie nawiedzał : PPozdrawiam, papacathy

    OdpowiedzUsuń
  14. na nude nie możecie narzekać. znów nie ma mojego poprzedniego komentarza...... mlode-malzenstwo.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń