wtorek, 25 września 2007

No pain, no gain

Każdy chyba doskonale wie, jak bardzo istotna jest praca i jej posiadanie. Wiedzieli o tym także nasi przodkowie, bo przysłowie „Bez pracy nie ma kołaczy” zrodziło się dawno, dawno temu.  Mimo starych korzeni, przysłowie to zawiera dużo prawdy. Porzekadła ludowe mają zresztą to do siebie, że bywają mądre i prawdziwe :) Wyżej zacytowane zdanie jest ciągle aktualne i śmiem twierdzić, że należy ono do grupy tych nieśmiertelnych, wiecznie mających swe odbicie w rzeczywistości. Praca ma bez wątpienia wiele korzyści, dzięki niej zarabiamy pieniądze, możemy poprawić sobie standard życia, realizować nasze marzenia. Może nam dać wielką satysfakcję i spełnienie zawodowe. Może być przyczyną licznych sukcesów, wybitnej kariery, uznania i poważania w środowisku. Może także zrujnować życie i stać się główną przyczyną wielu niepowodzeń na różnych płaszczyznach życia. Zastanawiał się ktoś z Was, jakie są wady pracy? Podejrzewam, że część z Was codziennie  odczuwa jej defekty  w mniejszym bądź większym stopniu. Być może niektórzy byli nawet świadkami, lub bohaterami dramatów, które były spowodowane pracą. Wiele małżeństw czy związków rozpadło się, bo jeden z partnerów, najczęściej zresztą ojciec, spędzał długie godziny w pracy, niejednokrotnie pracując na wysokich obrotach przez 12 godzin. Stres i zmęczenie nabyte w pracy i przynoszone do domu, zrobiły swoje i dały się odczuć domownikom. Skutki często są bardzo smutne: zwiększona ilość kłótni, ostrych wymian zdań, drażliwość, brak chęci na angażowanie się w rodzinne sprawy, brak ochoty na zabawę czy naukę z dziećmi…Można mnożyć przykłady.  Myślę, że takie dramaty rodzinne, mające u źródła przemęczenie pracą, zdarzają się coraz częściej. Nie jest ciężko znaleźć ich przyczynę. Żyjemy w ciężkich czasach, często spoczywa na nas wielka presja chociażby w postaci utrzymania rodziny. Płace w Polsce są ciągle nieadekwatne do wykonywanej pracy, a często także do umiejętności i wykształcenia. Ludzie zarabiają grosze.  Życie jest drogie,  a w domu często czeka gromadka dzieci do wyżywienia. W takich warunkach nasi rodacy nie mają zbyt wielu możliwości. Zdają sobie sprawę, że za ciężką pracę dostają za małe pieniądze, ale zmuszeni są wybrać mniejsze zło, czyli w tym wypadku pójście do pracy za niewielkie pieniądze. Wielu z nich tłumaczy sobie, że zawsze to lepiej mieć te kilka stów niż nie mieć ich w ogóle…A i owszem. Często jednak  podjęta decyzja ciągnie ze sobą destrukcyjne skutki…

Jest jeszcze jedna wielka niedoskonałość pracy: brak czasu na cokolwiek. Przyczyna owego deficytu nie leży na pewno po stronie nieumiejętnej organizacji dnia. Nie oszukujmy się, jesteśmy tylko ludźmi i potrzebujemy wypoczynku. Możemy pracować bez urlopu kilka tygodni, może nawet miesięcy, ale na pewno nie na dłuższą metę, bo prędzej, czy później skutki takiego postępowania będą opłakane. Sprawa wygląda następująco:  spędzamy za dużo godzin w naszych firmach i zakładach pracy. W efekcie nasz dzień jest zdecydowanie za krótki.  Ilość godzin spędzonych w pracy bywa często nieproporcjonalna do godzin poświęconych na odpoczynek i relaks.

Te kilka wolnych dni, z których obecnie korzystam, zaakcentowały wszystkie niedogodności związane z pracą. Teraz, kiedy tryb mojego życia zdecydowanie zwolnił, widzę, ile tracę.  Pracując od 9:00- 18:00 (a czasem dłużej) z trudem mogłam wygospodarować kilka godzin na czytanie, czy relaks. Często przechodziłam od obowiązków w pracy do tych, które czekały na mnie w domu. Taki tryb życia bezwzględnie przyspieszał czas i zabijał wszystkie uroki życia. Teraz zaś, kiedy mam możliwość odsapnięcia, widzę, że czas płynie dużo wolniej. Nagle mam możliwość zrobienia tego, co nie było mi dane zrobić w czasie pracowitego tygodnia pracy. Znów mogę odrobinę dłużej pospać, poczytać w spokoju ulubione czasopisma, zagłębić się w lekturze, pooglądać TV. Wystarcza mi czasu na obowiązki, ale także na odpoczynek. Z przyjemnością udaję się do kuchni, by upichcić coś pysznego dla ukochanego. Gotowanie nie staję się przykrym obowiązkiem, ale czynnością dającą satysfakcję. Nie ma pośpiechu, nie czuję ostrza noża na gardle. Nikt mnie nie goni, mogę pracować na normalnych obrotach. Czas płynie wolno i to mi się podoba!

24 komentarze:

  1. promyczek83@op.pl25 września 2007 19:21

    Praca podobno uszlachetnia:):) Ech , ja to jeszcze nie wiem, nie pracowałam na stałe, tylko dorabiałam sobie jako hostessa na promocjach. Raz stałam tydzień dzień w dzień po 12 godzin + dwie godziny dojazdu w jedną stronę. Do dziś pamiętam ból stóp i kręgosłupa od 12 - godzinnego stania. Ale co byśmy robili bez pracy??? Człowiek by zwariował nic nie robiąc w życiu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pięknie to ujęłaś :) Przez to, że pracujemy, a co najgorsze tracimy dużo czasu na dojazdy ucieka nam wiele cennych chwil. Ja pracuje w moim podstawowym miejscu pracy 8 godzien i jeśli zostaję dłuzej to nie więcej jak 20 minut. Do pracy mam 15 km przez całe miasto. Rano wychodzę o 6.30, wtedy nie ma duzego ruchu i spokojnie docieram do pracy na 7.00. Pracuje do 15.00 i potem w powrotną drogę. Powrót z pracy zajmuje mi od 45 minut do 2 godzin, w zależności od natężenia ruchu. Jeszcze jakieś zakupy, w domu zrobić obiad, pokrzątać się trochę. Pracuje jeszcze w dwóch miejscach na zlecenia i sa to prace, które robię spokojnie w domku. Mój mąż teoretycznie poinien pracowac od 8.00 do 16.30. Ale to teoria. Wczoraj miał kilka dodatkowych spotkań i wrócił do domu koło 20.00. I rzadko się zdaża, żeby pracował do 17.00.A sobota i niedziela mijają wrecz błyskawicznie. Na szczęście jeszcze dziś i jutro, a potem urlopik. Do pracy wracam 15 października :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, praca ma plusy ale i minusy... Co prawda ja nie pracuję, czasem zdarzały mi się tylko prace wakacyjne.. Ale najgorsze dla mnie jest że rzeczywiście człowiek pracuje po wiele godzin, a po pracy nie ma sił na nic... Jak mój mężczyzna wraca z pracy po 10 dniach to śpi później prawie cały dzień, nic mu się nie chce... I nie dziwię Ci się, że też padasz zmęczona i nie masz czasu ani sił na czytanie książki, czy sprzatanie... Dlatego korzystaj z wolnego na maxa :))) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zazdroszczę Promyczku! Jak Ty to wytrzymałaś? 12h pracy + 2h dojazdu w jedną stronę! To musiało być wyczerpujące. Ale tak niestety wygląda nasza rzeczywistość, ludzie są zdesperowani, potrzebują pracy, więc godzą się na cięzkie warunki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj niezbyt ciekawie się to przedstawia. przede wszystkim współczuję tak wczesnego wstawania, to musi być bardzo ciężkie. Znam to z własnego doświadczenia i nie wspominam tego miło ;) Choć bywają osoby, które lubią tak wczesne pobudki ;) Ja jednak z pewnością do nich nie należę ;) Ech, człowiek spędza połowę swego życia na nauce i pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Korzystam, Kochana, korzystam :) I muszę powiedzieć, że świetnie mi to wychodzi :) Obym tylko nie przyzwyczaiła się zbytnio, bo będę cierpieć, kiedy powrócę do pracy ;) Tak to właśnie bywa, wcale się nie dziwię Jurkowi, że jest zmęczony, przecież musi pokonać sporą odległość, a nie ma kierowcy na zmianę. Przykra sprawa z Twoją teściową, dziwi mnie jej zachowanie i powiem szczerze, że jestem zniesmaczona nim. Zamiast pozwolić mu się wyspać i zregenerować siły, to ona przeszkadza... Strasznie to egoistyczne. Chcę, bys wiedziała, że doskonale Cię rozumiem w tej kwestii (i nie tylko zresztą ;) i absolutnie nie myślę o Tobie źle. Wiem, że ona potrafi być upierdliwa... I podziwiam Cię za Twoją anielską cierpliwość do niej! Ach, no i czekam na maila. Zmobilizowałaś mnie do zrobienia porządku w szufladach ;) Mam w nich widokówki z Irlandii :) Wybiorę jakąs i poślę Ci :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teściowa - temat rzeka :) Ale jest ok. I cieszę się, że podziałałam na Ciebie mobilizująco, jeśli chodzi choćby o sprzątanie jednej szuflady... :) Ja jestem jakąś maniaczką sprzatania... Lubię to i lubię mieć czysto. Najgorsze jest to że jestem jedynym takim przypadkiem w mojej rodzinie... I wszyscy się śmieją, że chyba mnie w szpitalu podmienili, albo coś wstrzykli ;) Mail posłany, dziękuję z góry za karteczkę :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Och Taita, jak mozesz sie tak nad nami znecac??? My tu sleczymy przed kompem, a Ty sobie baki zbijasz czytajac ulubiona lekture??? ja tez tak chce:). A tak naprawde to u mnei w pracy jest taki luz bluz, ze ja po prostu uwielbiam, a i wczoraj zmylam sie wczesniej, bo nikogo nie bylo. Fakt faktem jest, ze rzeczywiscie w ciagu tych 2 tygodni nanic nie mialam czasu, a juz nie wspomne o gazetach pietrzacych sie na moim biurku. Musze zaczac je czytac w autobusie, bo generalnie 4 h dziennie mam wyjete z zycia wlansie przez dojazdy. Moze w ten sposob zaczne robic cos dla siebie..a moze nastepnym razem zabiore ze soba do autobusu zestaw do manikur..hihihi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dostałam Twojego maila i odpisałam na niego, mam nadzieję, że dotrze, bo ostatnio miałam jakieś problemy techniczne. Ja też nie cierpię bałaganu, lubię mieć wszystko na swoim miejscu. Zazwyczaj sprzatam raz na tydzien, ale to dlatego, ze nie mam czasu i checi na czestsze sprzatanie. Raz na tydzien, to wystarczajaco, jestesmy tylko we dwojke, więc nie ma kto brudzic. Zmywanie naczyn robię na bieżaco, więc nie mam problemu z zawalonym zlewem :) Za to szuflady często zaśmiecam ;) Dlatego też musze dzisaiaj zrobic w nich porzadek, bo 1/3 rzeczy, ktore się tam znajdują, powinny byc juz dawno wyrzucone :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę mi tutaj się nie maskować i nie wymuszać litości, hihi ;) Wszyscy wiemy, że Marticia to szczesciara, bo nie przemecza sie w swojej pracy ;) A ja coż, czerpię korzyści z urlopu i odpoczywam, cięzko ostatnio pracowałam i miałam dość. A tak poza tym, to robię też pozyteczne rzeczy, doemk wysprzątany, obiadki zawsze ugotowane, a dzis przewidziałam porządki w szufladach z bielizną (ile tam tego jest, wow!) i w mojej szafce nocnej. Myślę, że 1/3 rzeczy pójdzie do wyrzucenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To moze na serwetki albo firanki je przerob..hihihihi:). No tak, wzorowa pani domu sie z Ciebie zrobila Taita..narzeczony penwie zadowolony jak nic, w koncu wszystko na swoim miejscu. Nie no rzeczywiscie, ja w pracy to sie nie przemeczam ..na razie, pewnie to sie zmieni jak studenci wroca, bo zaczna tworzyc taki zgielk w tej sali, ze nie powiem Ci z jakim bolem glowy do domu bede wracala. Ale to jest do czasu. Moze to potrwac pol dnia, a potem sie uspokaja. Poki co ciesze sie spokojem i blogim sloneczkiem, ktore wlasnei zajrzalo do sali:).Kiedys tez ciezko pracowalam..od 17-tego roku zycia w sumie. Wole chyba jednak ciezko pracowac niz nic nie robic, bo taka przerwe mialam w swoim zyciu i przyplacilam ja ciezka depresja. teraz zycie jest ok:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hehe, dobre to :) Już sobie wyobrazam dom udekorowany takimi firankami albo serwetkami ;) Ale by to wygladało ;) Co do pracy, to zgadzam sie. Dobrze jest miec troche wolnego, ale na dłuzsza mete to nie chciałabym całego zycia spedzic w domu, nie pracujac zawodowo. Tez przechodziłam przez okres, kiedy nie miałam pracy i powiem, ze mnie to dolowało rowno.

    OdpowiedzUsuń
  13. Co na to powiedzialby narzeczony gdyby wszedl do domu i ujrzalby nowoczesne firanki, ktore wczesniej mogl podziwiac na boskim ciele narzeczonej..hahahah.No wlasnie z ta praca jest nieciekawie. ja mieszkalam jesczze na takim zadupiu, gdzie ciezko bylo sie przemieszczac nie majac samochodu. niestety mamy tylko jeden samochod i wlasnie przez to pracy znalezc nie moglam. Wyprowadzilismy sie stamtad (bliskow enecji) wlasnie przez moja ciezka depresje. Tu na poludniu niby jest chaotyczniej ale wszystko jest jakos bardziej poukladane i zorganizowane..no i nie ma miejsca na depreche:).Najlespze jest, ze pracujesz, ale jak masz ochote na kawe po prsotu sobie wychodzisz i ja bierzesz:). Nikt jakos nie potrzebuje na to zazwolenia szefa:)

    OdpowiedzUsuń
  14. promyczek83@op.pl26 września 2007 16:50

    Ech jakoś wytrzymałam, a najgorsze było to, że moje produkty które promowałam były w miejscu, gdzie remontowali halę, wiało tam i jak zimno było to nie powiem, a był to koniec listopada brrr wieczorem byłam tak skostniała, że jak wsiadałam do autobusu to zaczynałam odtajac co powodowało, że robiłam sie czerwona jak burak hihihihihiEch, no ale cóż było robić, masz rację, jeżeli człowiek potrzebuje kasę to juz mu obojętne w jakich warunkach pracuje. A ja się wtedy cieszyłam, bo trafiłam na promocje która trwała miesiąc ito przed Bożym Narodzeniem:) Ech ale już mi się odechciało takiej pracy:) A tych klientów to miałam ochote posłać do diabła hihihihi

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. I dobrze się czuję, nie będąc w okowach czasowych mojej pracy.Wypoczynek jest tak potrzebny w życiu jak woda i jedzenie.Dobrze, że możesz troszkę odpocząć :)))Buziaki i dalszego miłego odpoczynku :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. No to faktycznie nieciekawie wyglądała ta Twoja praca Promyczku :) Całe szczęscie, że to już za Tobą :) I obyś w przyszłości nie trafiła w podobne miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hehe, chyba by się lekko zdziwił ;) Pewno by pomyslał, że mi odbiło do reszty ;) hihi.Dobrze, że masz juz ten etap zycia za soba. Bez auta, wto w ogóle ciężkie jest życie. Samochód to wielkie ułatwienie. Doskonale się o tym przekonałam, kiedy nabyliśmy nasze pierwsze cztery kółka. Życie zrobiło się dużo łatwiejsze od tego momentu. My też mamy tylko jeden samochód i muszę przyznać, że coraz częściej odczuwam wady braku własnego auta, a przede wszystkim prawa jazdy ;) Bez tego przecież ani rusz :) No, ale zobaczymy, może kiedyś zapiszę się na kurs. Wydaje mi się jednak, że zostałam stworzona do wielkich rzeczy, nie zaś do bycia kierowcą, hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. To prawda, Miledo :) Święta prawda :) Nie można przecież zapracować się ;) Trzeba znaleźć złoty środek, tak by umiejętnie łączyc pracę i odpoczynek :)Dziekuję za życzenia :) Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak ju jest, trzeba pracować żeby co mieć. Sami musimy to robić bo wymagamy tego od piekarzy, rzeźników, krawców itd. Oni muszą pracować, żeby starczyło dla nas chleba. Ale fakt, że przydałoby się więcej wolnego w roku! Np ze dwa miesiące...jak to mają nauczyciele. Fajnie by bylo...ech, właśnie siedzę w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  20. :) ja chyba tez jestem stwoazrona do wielkich rzeczy..hahaha:). No ale moze razem zapiszemy sie na ten kurs, bo przede mna rowneiz robienie prawka:). Moze na wiosne..tak sobie planuje:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Prawko to świetna rzecz :) ja jestem skłonna się zapisać, ale.. żal mi innych kierowców i tych biednych pieszych bądź zwierzaków, którzy pojawią się na mojej drodze ;) Jak robie zakupy w supermarkecie, to średnio zaliczam trzy walnięcia wózkiem w stoiska i dwa potrącenia innych zakupowiczów ;) Zamaist patrzeć na "drogę", to ja oglądam się za ciuchami etc ;) Mój mężczyzna mówi, że nie będzie ze mnie kierowcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Życie bez pracy byłoby puste, ale przydałoby się więcej wolnego ;) Moja znajoma Irlandka, ktora jest nauczycielką biznesu (teraz już przeszła na emeryturę) ma w domu fajną tabliczkę powieszoną na ścianie : "3 good reasons to teach : june, july, august" Hihi ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. lillybeth@onet.eu27 września 2007 17:12

    Taita...grunt to umiec pogodzic prace z zyciem osobistym. W tym kraju, nie ma z tym tak duzego problemu jak w Polsce. W mojej firmie ludzie na nizszych i wyzszych stanowiskach wychodza ze swoich biur punktualnie. w Polsce, kazdy jest zasypany czesto taka iloscia obowiazkow, ze nie ma szans wyjsc z pracy po 8 godzinach, po za tym zawsze znajdzie sie ktos kto bedzie zostawal po godzinach by tylko udowodnic, ze jest lepszym kandydatem do awansu. Osobiscie, nie lubie sie przepracowaywac. Moje zadania wykonuje sumiennie i staram sie wyrobic na czas. Zawsze mam wiec czas na przyjemnosci. W Zyciu jest tyle przyjemniejszych rzeczy niz praca. Gorzej w domu... tam wszystko musi blyszczec. Obecnie pracuje nad swoim pedantyzmem... no i ciezko jest... z checia sie od niego uwolnie. Pozdrawiam Pracujaca Taite - Pracujaca Blondynka w krainie deszczowcow

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak, to prawda, moim zdaniem nie można się zbytnio przepracowywać, bo to po prostu odbije się na jakiejś dziedzinie naszego życia. Trzeba znaleźć złoty środek :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń