Dzisiaj, Moi Drodzy, nie będzie relacji z wycieczki, bo po prostu jej nie było. Doszliśmy do wniosku, że dzisiejszą niedzielę spędzamy razem, w domu. Ranek, jak to zazwyczaj bywa w niedzielę, zaczął się niezbyt zachęcająco. Słoneczko musiało zaspać, bo do rządów dobrał się deszcz. A trzeba przyznać, że nie próżnował. Już zaczęłam się obawiać, że cała niedziela będzie deszczowa. Na szczęście myliłam się. Wkrótce deszcz przestał padać i pojawiło się piękne słoneczko.
Niedzielę zaczęliśmy dość nietypowo, bo wybraliśmy się na zakupy. Musieliśmy kupić kilka rzeczy. W sumie, to ja musiałam, nie my ;) Nie wiem, czy wspominałam, ale moja druga połówka ma w sobie coś z typowego faceta: nie cierpi zakupów. Często też stosuje przeróżne taktyki, żeby mnie zniechęcić do wyprawy do sklepu. A że jest bardzo inteligentny i pomysłowy, to owych taktyk i zagrań, jest mnóstwo! Kiedy nie uda mu się, zniechęcić mnie do zakupów, nie poddaje się. Walczy dzielnie, tym razem robiąc wszystko, by maksymalnie skrócić czas spędzony w sklepie. Wykrzywia usta w podkówkę, marudzi, narzeka, ciągnie mnie za ubranie, czasem ucieka się nawet do szantażu ;) No doprawdy, mam nieraz wrażenie, że mam do czynienia z dzieckiem ;) I jak tak obserwuję matki robiące zakupy z małymi dzieciakami, to nie widzę wielkiej różnicy między nimi, a moim ukochanym ;) Stosowane taktyki są niemalże identyczne. No, może z małymi wyjątkami. Mój ukochany, w ramach buntu, nie tarza się po podłodze, nie płacze rzewnymi łzami, nie kopie i nie gryzie ;)
I gdyby nie ta malutka skaza, to byłby ideałem. Wiemy jednak, że ideałów nie ma, więc nie musze się łudzić, że ta jego niechęć do sklepów minie. Może co najwyżej pogorszyć się ;) A tego bardzo bym nie chciała!
Muszę przyznać, że zakupy w pełni się udały, efekt jest więc łatwy do przewidzenia :) Szczęśliwa kobieta, to kobieta po udanych zakupach! Mój przypadek to potwierdza.
Tak poza tym, to muszę dodać, że mój ukochany odkrył w sobie nowy talent: pichcenie :) Jest nim tak zachwycony, że postanowił przygotować dzisiejszy obiad. Bez obaw więc oddałam kuchnię w jego ręce. W ostatnim czasie, mój mężczyzna zachwycił mnie swymi potrawami, miałam więc namiastkę jego zdolności kulinarnych. Spokojnie udałam się do pokoju, nie obawiając się, że zaraz dobiegnie do mnie jego przeraźliwy krzyk, który spowodowany będzie odciętym palcem, albo innym członkiem ;) I słusznie. Dzielnie sobie radził, a do mnie dochodziły jedynie hałasy wydobywające się z kuchni i cudowna woń, oznaczająca udany obiadek :) Po zakończonym dziele, zawołał mnie do siebie. Tak jak przypuszczałam: kuchnia nie była pokryta krwią, zastałam go w jednym kawałku, miał się dobrze, a wręcz rósł z dumy ;) Czym prędzej skosztowaliśmy jego dzieła: pyszne! Po raz kolejny doszłam do wniosku, że najlepszymi kucharzami są mężczyźni! :) Przy okazji, nabawiłam się pewnych wątpliwości. Tak się teraz zastanawiam, czy on gotuje dla własnej przyjemności, czy po prostu ma dość moich obiadów i w obawie o własny byt, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce ;) Bądź tu człowieku mądry i pisz wiersze ;)
Cieszę się, że zakupy się udały :) A zarazem i weekend szczęśliwie spędzony. I chciałabym by mój mężczyzna choć raz przygotował cały obiad od początku do końca... :) Masz się dobrze :) Twój widać chce Cię czasem odciążyć od obowiązków domowych i od gotowania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Mój ukochany, w ramach buntu, nie tarza się po podłodze, nie płacze rzewnymi łzami, nie kopie i nie gryzie ;)"Dziwny ten Twój Luby. Ja tam się nie krępuję... ;))))pozdrówka
OdpowiedzUsuńNiedziela faktycznie miła, mimo że spędzona w domu :) Właśnie przed chwilą skończylismy oglądanie "Wakacji Jasia Fasoli" :) Pośmialismy się trochę. Lubię komedie, nawet jeśli są lekko głupkowate :) Lubię się smiać :) PS. Może i Jurek zacznie gotować? Kto wie? Trzeba go jakoś do tego zachęcić :) Może przypadnie mu do gustu? :)
OdpowiedzUsuńHehe, to musi byc zabawny widok ;)
OdpowiedzUsuńOj my kobiety hihihi napewno chciał zrobić swojej ukochanej przyjemnosć i ugotował pyszności a jak do tego jeszcze lubi pichcenie to już w ogóle:)Ech Promyczek chce takiego sobowtóra kuchennego hihihi Hihihi ale się uśmiałam z tych zakupów, Taita a co będzie jak będziesz chodziła na zakupy z ukochanym i dzieckiem???? To dopiero będzie się działo hihii
OdpowiedzUsuńJkabym czytała o moim mężu! Z tymi zakupami identycznie!! jak już nie ma co wymyślić to łazi za mną i ciągle tylko, że go nogi bolą, że już zmęczony itp.A i kucharz z niego naprawdę super! To prawda, faceci to najlepsi kucharze!!! Nie martwiłabym się specjalie, że to dlatego, że nie lubi twoich obiadków. Myślę, że to nie to. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo popatrz, moj Cheri ma tak samo:) jak slyszy zakupy to ucieka gdzie pieprz rosnie i musze go potem szukac:) a co do gotowania... zgadzam sie!! najlepsi kucharze to mezczyzni!! Ty przez ten czas mozesz sobie odpoczac, usiasc na kanapie, przeczytac ksiazke, obejrzec film:) zyc nie umierac!! pozdrawiam Cie serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTeż powtarzam, że najlepszymi kucharzami są mężczyźni. Ale niestety bez odzewu i muszę sama zmykać do kuchni, ale za to mój Pan i Władca kocha zakupy... może łazić godzinami po sklepach. Są czasami wyjątki od reguły ...hihihiBuziaki i miłego dnia Taito :)))
OdpowiedzUsuńA Promyczek dziś coś znalazł w skrzynce na listy:):):):) Ciekawe co nie?:) hihihi buziaczyska :*:* PS. A wiesz, że nazwałaś mnie tak jak mówiły do mnie tylko dwie osoby w moim zyciu:):) ależ mi sie buzka uśmiechnęła:) :*:*:*
OdpowiedzUsuńNo faktycznie- typowy mężczyzna :), ale za to słodki i kochany, musisz to przyznać. Gratuluję udanej niedzieli!
OdpowiedzUsuńMysle, ze po prostu chcial Ci sprawic wielka przyjemnosc i sprawil..jak widac:). Zeby to moj odkryl w sobie taka pasje:). Moze zdarzy sie cud, jak tylko ebdzie musial swojej zonce przygotowac cos do zarcia jak wroci ciezko spracowana:). Bowiem juz od jutra moj ukochany zostaje w domku i zajmuje sie tym, czym nie zajelismy sie podczas weekendu, czyli porzadkami:). A niewiasta co robila w czasie, kiedy dzielny rycerz przygotowywal uczte dla podniebienia???
OdpowiedzUsuńja Adriana nie zabieram żeby si nie denerwować :D http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńTeż lubię się śmiać, często razem w łóżeczku oglądamy komedie. Polecam "Ewana wszechmogącego" - obejrzyjcie, dawka śmiechu konkretna :))) A co do gotowania Jurka, to właśnie ON mnie nauczył gotować, a nie moja mama. Z poczatku to się przyglądałam i mu pomagałam. Dobry z niego nauczyciel, bo szybko się nauczyłam. I od tego czasu zostawia mi robienie wszystkiego. No, czasem pomoże, ale już od chyba 4 lat się nie zdarzyło, by zrobił sam obiad od a do z. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że to Jurek nauczył Cię gotowania. Wiesz co Aguś? On chyba zrobił to z premedytacją, żeby nie musieć dłużej robić za kucharza ;) Cwaniaczek ;) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPromyczku, nie strasz ;) Zakupy z facetem i dziećmi, to gorzej niż horror ;) Raczej do tego nie dopuszczę ;) Zostawię potomki tatusiowi i dopiero wtedy udam się na buszowanie po sklepach :)
OdpowiedzUsuńChyba większość facetów nie lubi zakupów ;) Szczęsliwe kobiety, które mają facetów lubujących się w wyprawach sklepowych :) Ja niestety do nich nie należę i już chyba nic tego nie zmieni :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńHehe, to typowe zachowanie dla mężczyzn ;) Mój facet świetnie gotuje, tylko niestety rzadko. Zazwyczaj to ja wracam wcześniej z pracy, więc to na mnie spoczywa obowiązek robienia obiadków :) Ja również gorąco pozdrawiam i przesyłam buziaki :)
OdpowiedzUsuńMiledo, Ty szczęściaro! Gdzie Ty takiego wspaniałego mężczyznę znalazłaś? Zostały jeszcze jakieś egzemplarze tego modelu? ;) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńOoo, to kapitalna wiadomość :) Cieszę się bardzo, że kartka tak szybko dotarła. Została wysłana w piątek przez moją połówkę :) Poczta w Irlandii się nie obija :)
OdpowiedzUsuńTo prawda Kamilko. Pod względem robienia zakupów jest typowym mężczyzną, ale ma za to mnóstwo zalet :) Więc czego chcieć więcej? ;) Ideałów nie ma :)
OdpowiedzUsuńHihi, czyli weekend spędziliście na leniuchowaniu, a nie na sprzątaniu :) Czasem tak trzeba ;) Ja też się nie przepracowałam wczoraj ;) Kto wie, może Vito odkryje w sobie ukryty talent do gotowania? ;)
OdpowiedzUsuńHehe, słusznie Paulinko :) Nie musisz się wtedy denerwować :) A nic tak nie psuje przyjemności kupowania, jak marudzący facet ;) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam datę stempla pocztowego to też się zdziwiłam jak szybciutko poszło hihihi
OdpowiedzUsuńzaluje wlasnie, ze we Francji nie ma otwartych sklepow, brakuje mi tego, pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńKto by siedzial w kurzach jesli na zewnatrz jest tak piekne sloneczko..poczekamy na deszcz:)..niedoczekanie nasze, bo tu prawie nigdy nie pada..hahaha. Nie no zartuje. W anstepnym tygodniu zapowiadaja brzydka pogode. poki co moj ukochany dzis zostal w domku i zobaczymy jak sie sprawi w roli pana domu..podobno ma mi cos ugotowac..hihihihi..no i podobno zrobil pranie i umyl podloge:)
OdpowiedzUsuńHihihi no właśnie, w końcu mamusia też musi mieć czas na relaks zakupowy:) A tatusia z dzieciaczkami wysłać na lody:):)
OdpowiedzUsuń